Monday, July 15, 2013

Umschlagsplatz - Jasienica Mazowiecka - Tłuszcz - Treblinka, z blogu KS. LEMAŃSKIEGO i listu Koleżanki szkolnej o Ostrówku


Uczczenie pamięci pomordowanych
Dla jednego to modlitwa,
dla innego to chwila zadumy.



Pisze ks. Wojciech Lemański:

W Jasienicy nigdy nie było gminy żydowskiej, choć starzy mieszkańcy naszej wioski pamiętają i dobrze wspominają przedwojennych tłuszczańskich Żydów. W pobliskim Tłuszczu z jego żydowskiej historii nie pozostał najmniejszy nawet ślad, oprócz tych nielicznych okruchów pamięci i jeszcze mniej licznych wyrzutów sumienia kołaczących się u co poniektórych. 

Jasienica leży nieopodal Tłuszcza, ale przez Jasienicę, podobnie jak przez Tłuszcz, już od dawna przebiega linia kolejowa. To właśnie po tych torach jechały transporty śmierci z Warszawy do Treblinki. Tędy setki tysięcy Żydów wieziono na śmierć. Tędy przejechał Korczak i jego dzieci. Tylko nieliczni skazańcy wyskakiwali z wagonów i próbowali ucieczki. Jeszcze mniej licznym to się udało. Niektórzy z nich zostali obrabowani i wydani w ręce Niemców. Potem zostali zabici i zakopani na jakimś z podwórzy lub przy torach kolejowych. Czy to zbyt mało, by w Jasienicy pamiętać o Żydach?

Jasienica leży nieopodal Tłuszcza, ale przez Jasienicę, podobnie jak przez Tłuszcz (i Klembów) już od dawna przebiega linia kolejowa. To właśnie po tych torach jechały transporty śmierci z Warszawy do Treblinki. 

"Leerzug zurück" - "Puste z powrotem". Tak bylo napisane w rozkładzie jazdy pociagów z Warszawy przez Tłuszcz i Małkinie do Treblinki To była trasa pociagów smierci z Umszlagu.

"Leerzug zurück" - "Puste z powrotem" Tędy setki tysięcy Żydów wieziono na śmierć. Tędy przejechał Korczak i jego dzieci. Tylko nieliczni skazańcy wyskakiwali z wagonów i próbowali ucieczki.

Koleżanka szkolna napisała do mnie

Romku, Stacja Jasienica jest następną w stronę Tłuszcza za Klembowem. W prawo od stacji Klembów, za lasem, leży miejscowość Ostrówek. W czasie okupacji, mieszkająca tam rodzina żydowska, ukrywała się w wykopanej w lesie ziemiance. Ludzie przynosili im żywność. Aż... pewnego dnia, zjawili się Niemcy. Wrzucili do ziemianki granaty...

Do dziś jest tam zapadlina w ziemi...Wszyscy miejscowi wiedzieli, kto wydał Żydów...  Jeszcze do niedawna tam mieszkał...



W Ostrówku znam dobrze okoliczny las i dokładnie wiem, gdzie znajduje się to miejsce...Ludzie przynosili im żywność. Aż... pewnego dnia, zjawili się Niemcy. Wrzucili do ziemianki granaty... Do dziś jest tam zapadlina w ziemi... Wszyscy miejscowi wiedzieli, kto wydał Żydów...  Jeszcze do niedawna tam mieszkał...


W Ostrówku znam dobrze okoliczny las i dokładnie wiem, gdzie znajduje się to miejsce, o którym pisałam. Któregoś roku, rozeszła się po okolicy plotka, że jakiś wariat lata po lesie - a może nawet zboczeniec... Moja mama, jako że była to niewiasta bardzo ciekawska - poszła szukać tego "wariata", żeby przekonać się na własne oczy, o co chodzi. Znalazła... Żyda, tradycyjnie modlącego się nad zapadliną po ziemiance. Poczekała, aż skończy się modlić i wdała się z nim w rozmowę. Był to jakiś krewny pomordowanych. W Polsce powojennej nie widziano Żydów z "klockami na głowie" i tradycyjnym okryciu, kiwających się i "memlących" w niezrozumiałym języku, więc jak go ktoś zobaczył, orzekł że wariat. Oczywiście - musiał być też niebezpieczny, więc ostrzegano kobiety i dzieci, żeby nie chodziły do lasu. Skąd my to znamy?... Gdyby nie moja mama, która poinformowała wszystkich, kto to naprawdę był, następnym "logicznym" krokiem byłoby pewnie zlinczowanie "wariata". Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją... W pamięci ludzi była jeszcze jednak ta tragedia rodziny żydowskiej, więc się uspokoili i chyba im było trochę wstyd...

Pisze ks. Wojciech Lemański (to o czym Hoser nawet nie wspomina) o domu Swietej Faustyny w Ostrówku: 
„Helena Kowalska (św. siostra Faustyna) w lipcu 1924 roku, przed przyjęciem do nowicjatu, chcąc zarobić na skromną wyprawkę, została skierowana przez księdza proboszcza parafii św. Jakuba w Warszawie do pracy jako służąca w rodzinie Samuela i Aldony Lipszyców, mieszkających w Ostrówku.” /z listu Abp. Henryka Hosera do diecezjan/ 

...To dzielenie biedy i głodu panujących w domu w Ostrówku między własne dzieci i dziesiątki żydowskich uciekinierów stało się codziennością Aldony Lipszyc. Czasem stukali do tych drzwi dawni znajomi, często zupełnie nieznani i bezimienni Żydzi. Czasem prosili o schronienie tylko na jedną noc, inni znów pozostawali przez całe miesiące. Niektórych przyjmowała w domu, innych ukrywała w ziemiance na terenie swego gospodarstwa. To w tym domu nachodzili ją miejscowi szmalcownicy grożąc zadenuncjowaniem, żądając zapłaty za milczenie. Bywało, że przyprowadzili ze sobą żandarmów. To oni zamordowali żydowską rodzinę Lipczyńskich wrzucając granat do wnętrza ziemianki. 

Wpis na blogu z Sierpnia 2012
http://jimbaotoday.blogspot.fi/2012/08/ks-wojciech-lemanski-parafia-jasienica.html